czwartek, 31 stycznia 2013

Tag: Liebster Award. 11 pytań do mnie. Troszkę mnie poznajcie...


Nominowała mnie Cleo. Dziękuję. Nie słyszałam wcześniej o tym tagu, zabawie czy jak to tam nazwać:) Postanowiłam jednak odpowiedzieć.

Na czym to wszystko polega ?

Nominację do Liebster Award dostaje się od innego blogera/blogerki w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechniania. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Stali czytelnicy troszkę mnie już poznali przez post: 7 prawd o mnie. Dziś więc kolejna dawka drobnych informacji.

1. Lato czy Zima ?
Lato ale nie upalne. Źle znoszę wysokie temperatury. Tak naprawdę najbardziej lubię wiosnę.
Nie mam też awersji do zimy. Lubię śnieg, bo wtedy świat naprawdę wygląda pięknie, szczególnie w górach:)

2. Kawa czy herbata ?
Kawa. Jestem kawoszem. Herbaty jednak też lubię. Od lat szczególnie czerwone.

3. Jaki masz stosunek do kosmetyków testowanych na zwierzętach?
Używam kosmetyki testowane na zwierzętach. Uważam, że to jest osobista sprawa każdego człowieka.

4. Jaki masz stosunek do wpływu TV, gazet itp. na życie dzisiejszych ludzi?
Od lat nie mam w domu telewizora. Gazet nie kupuje prawie wcale. Kobiecych żadnych, inne sporadycznie może 1-2 na rok.
Niestety nie mam dobrego zdania na temat mediów ogólnie. W dużej mierze to marnowanie czasu. Próbują wmówić ludziom, że np. ambitna rozrywka jest nudna i męcząca, a tylko to co proste, lekkie i nie angażujące mózgu, daje odpoczynek. Totalna bzdura. Telewizja i prasa, choć oczywiście internet także, kreują negatywne wzorce. Ujęłabym to w jednym zdaniu: "Liczy się mieć, a nie być".

Przeraża mnie także medialne dorabianie ideologii do zwykłych spraw, robienie show z wszystkiego co się tylko da, bezsensowna gra na emocjach widzów czy czytelników. Gotowanie zupy, prasowanie, przewijanie dziecka urasta do rangi wielkiego czynu/odkrycia i wszystko to jest tak przedstawiane jakby człowiek co najmniej zdobywał Mount Everest. 

Oto w dzisiejszym odcinku, jak co tydzień ktoś odpadnie. Co za ekscytacja! Widzowie siedzą jak zaczarowani przed ekranem. Zbliżenia kamery, światło, muzyka budująca napięcie, regularnie powtarzany numer, na jaki trzeba wysyłać SMSy...Czy będzie to Zosia, Adam, a może jednak Hania??? Wszystko jest tak stworzone, jakby za chwile miała zapaść decyzja o czyimś życiu lub śmierci. A to tylko program o prawidłowym smażeniu kotleta...Więc sorry, ale ja się pytam: Co to k.... jest???

Jestem zniesmaczona poziomem dzisiejszego dziennikarstwa. Kiedyś dziennikarz był wzorem w poprawnej mowie czy piśmie. Dziś przerażają błędy językowe jakie słyszy się w TV, ale też radiu.
Nie będę się już rozwodzić na temat totalnego braku profesjonalizmu i niskim poziomie popularnych telewizji śniadaniowych. W jednym momencie mówi się tam o gotowaniu klusek na parze, białaczce,  prawidłowym obcinaniu paznokci u stóp i pomocy dla chorego Jasia…Żenujące. A Ci prowadzący??? 
To, że nie mam telewizora w domu czyni mnie niesamowicie wolną i cieszę się z tego ogromnie.

5. Czy korzystasz z rad zamieszczanych w czasopismach np. modowych?
Nie czytam takich.

6. Wolisz dawać czy dostawać?
Będę szczera: dostawać. Co nie oznacza, że dawanie nie sprawia mi przyjemności. Czasem jednak bardzo stresuje. Przejmuje się czy trafiłam z podarunkiem czy ktoś będzie zadowolony, czy tego już nie ma, czy ładnie zapakowałam itd.:) Zależy to jednak oczywiście od okoliczności i osoby obdarowywanej przeze mnie.

7. Umiesz gotować ? Jeżeli tak, to jakie jest Twoje popisowe danie?
Potrafię i bardzo lubię to robić. Gotowanie to wielka moja pasja. Bardzo dobrze czuje się w kuchni. Trudno mi przedstawić jakieś jedno popisowe danie. Wiele prostych przepisów można znaleźć u mnie na blogu w zakładce kulinarnej:)
Często przygotowuje kuchnię włoską.  Jestem dobra w wszelkiego rodzaju pastach, poza tym także w zupach i sałatkach.

8. Gry na Xbox czy PC ?
Nawet nie wiem co to jest Xbox?:) Nie gram w żadne gry komputerowe, telewizyjne itp. Nie moja bajka. Za to uwielbiam rozwijające gry planszowe.

9. Piłka nożna czy koszykówka?
Piłka nożna, ale tylko jako kibic.

10. Jak spędzasz swój wolny czas?
Strasznie ogólne pytanie. Wszystko zależy od tego ile akurat go mam. Uwielbiam teatr i kino. Regularnie odwiedzam te miejsca. Poza tym sporo czytam. 
Lubię gotować dla rodziny i przyjaciół.
Wyszukuje nowe miejsca gdzie można pojechać na weekend czy urlop. Czytam przewodniki, blogi, książki na ten temat.
Słucham jazzu i sporo muzyki filmowej oraz starego dobrego rocka.
Spotykam się ze znajomymi na winie lub by pograć w gry planszowe.
Wolne dni czy urlop zawsze wykorzystuje na wyjazdy. Kocham podróże i uwielbiam poznawać nowe miejsca czy to w Polsce czy poza jej granicami. Preferuje aktywny wypoczynek, a nie leżenie plackiem w drogim kurorcie. Żagle, góry, intensywne zwiedzanie - to coś dla mnie.
Miłym spędzeniem czasu jest dla mnie uczestniczenie w różnych spotkaniach z podróżnikami, alpinistami. Dziś np. wieczorem udaje się do pobliskiej kawiarni na wieczór albański. Będą filmy, zdjęcia, wywiad z osobą znającą Albanię na wylot. Już się nie mogę doczekać.

11. Jakie miejsce na świecie, najchętniej byś odwiedziła?
Chciałabym zwiedzić cały świat! Aktualnie bardzo po głowie chodzi mi Petersburg. Jednak w tym roku planuje podróż do USA, więc Petersburg choć bliżej, musi jeszcze zaczekać.


Zaburzę trochę zasady tego tagu. Każdy kto ma ochotę niech go zrobi i odpowie na zadane mi pytania. Bardzo chętnie poczytam. Koniecznie w komentarzu po publikacji takiego posta wklejcie mi do niego link. Zajrzą na bank!

Każdego mojego czytelnika również zachęcam do odp. choć na wybrane pytania - w komentarzu. Poznajecie trochę mnie, ja też chciałabym poznać odrobinę Was:)

Teraz uciekam poznać Albanię:)
Magda

środa, 30 stycznia 2013

Denko zimowe - część I. Nic zmarnować się nie może:)

Uzbierało mi się tegoooooo...
Dlatego denko styczniowe będzie w 2 częściach. Byście dali radę przeczytać do końca:) Dziś część I.



Najpierw kolorówka.



1. Krem BB Lioele Dollish w kolorze nr 2.

2. Puder 
Mac Mineralize Skinfinish Natural w kolorze Light Plus.

3. Tusz do rzęs 
MAC False Lashes Mascara.

O wszystkich trzech w kilku zdaniach pisałam w niedawnym poście o najczęściej używanej i ulubionej kolorówce 2012. Bardzo lubię te kosmetyki. Są świetne i godne polecenia. Krem BB to moje wielkie odkrycie i czekam na dostawę drugiego opakowania. Puder najlepszy jaki miałam. Tusz też znakomity, jedynie cena mniej fajna.

4. Puder Elf Complexion Perfection Puder Matujący.
Wyczyściłam do cna. Jak wygląda możecie zobaczyć m.in tu >>. Świetny stosunek jakości do ceny. Spełnia obietnice producenta. Ładnie matuje i dobrze ujednolica kolor skóry. Polecam osobom z problemem rumianej buzi. Niezwykle wydajny. Wielki plus za opakowanie. Byłam bardzo z niego zadowolona i miałam go chyba z 2 lata. Obecnie mam bliźniaczą wersję tego pudru, ale chyba ta poprzednia była dla mnie lepsza.

Zużyłam także dwa małe zapachy oraz kremy do dłoni i stóp.



4. Lucca Cipriano Passing - to zapach zakupiony w Biedronce.
Buteleczka 15 ml jest świetna do torebki. Woń naprawdę mi się podobała i jak za cenę około 6 PLN, to powiem szczerze, że jestem zaskoczona ich trwałością. Oczywiście jednak do markowych wód toaletowych porównać tego nie można. W każdym razie nie śmierdzą, nie duszą, nie pachniemy jak tanią wodą kolońską i są naprawdę ok:) Mam jeszcze drugi zapach. O zakupach ich pisałam w poście w październiku.

5. Hibiscus Flowers - zapach tym razem z H&M.
Forma takiego jakby długopisu. Do noszenia w torebce czy nawet kieszeni. Ponownie groszowa sprawa, a naprawdę ładny i trwały. Dużo lepszy od biedronkowego. Bardzo go polubiłam i mam drugie opakowanie. Próbowałam jeszcze dostać inne odmiany, słyszałam bowiem że są trzy. Niestety nie trafiłam jak do tej pory.

6. Soap&Glory Hand Food.
Znakomity krem do rąk. Jeden z najlepszych jakie miałam. Wydajność niesamowita. Zapach obłędny. Świetna jakość. Pisałam o nim recenzję. Szkoda, że nie do kupienia w Polsce.

7. No36 Intensywnie nawilżający balsam do stóp.
Niezwykle tani, a świetny kosmetyk. Kiedyś już go miałam i po roku czasu ponownie kupiłam. Dobrze nawilża stopy, na długo starcza i pobija wiele innych rozreklamowanych kremów tego typu. Lekki, nie tłusty, ładnie pachnie, a przy tym skutecznie dba o stopy. Nie raz jeszcze do niego wrócę.

Teraz dwa kosmetyki niemieckie i dwa szampony.

 

8. Alverde BodySpray. Woda/mgiełka o zapachy arbuza + melona. 
Dostałam ją w prezencie. Niestety nie podpasowała mi. Może bardziej lubiłabym ją latem, ale trafiła do mnie jesienią. Odświeża ok, zapach jednak jakoś mało mi arbuza czy melona przypomina, a kocham takie wonie. Głównie czuć mocno alkohol i tak ten kosmetyk kojarzę. Zużyłam z trudem i cieszę się, że była to mała pojemność.

9. Alverde Mydło truskawkowe w kostce.
Zostało mi jeszcze go trochę. Bardzo przyjemne, pięknie pachnie, kremowe i skóra dłoni po nim nie jest wysuszona. Polecam.

10. Isana Hair Suchy Szampon do włosów.
Naprawdę dobry produkt. Z dostępnych w PL w sklepowej sprzedaży najlepszy jaki miałam. Nie pobija ulubionego Batiste, ale jest tańszy i ustępuje mu tylko w niewielkim stopniu. Wydajny, ładnie pachnie. Skuteczny. Dobra cena. Czasem bywa jeszcze dodatkowo w promocji.

11. Garniec Fructis Mega Objętość 48 H. Szampon wzmacniający.
Świetny drogeryjny szampon. Daje objętość, unosi włosy u nasady. Są długo świeże, puszyste. Ładnie pachnie. Używałam razem z odżywką z tej serii i jestem również z niej bardzo zadowolona.

Teraz saszetkowo i kąpielowo:)

 

12. Cleanic Clean Peel. Chusteczki odświeżające z peelingiem do twarzy.
Kupiłam je bardzo dawno temu. Do buzi to się dla mnie to totalnie nie nadaje. Za mocne i moim zdaniem można tym zrobić sobie tylko krzywdę. Nie polecam.
Ale....zużyłam je do peelingu stóp i tu okazały się niezwykle praktyczne. Szczególnie na jakiś wyjazdach czy jak bardzo się spieszymy.

13. Facelle Chusteczki do higieny intymnej.
To chyba moje 3-4 opakowanie. Bardzo dobre i tanie. Ładnie pachną i nie rwą się. Nie widzę potrzeby kupowania droższych.

14. HS|SPORTO - Balsam dla aktywnych z Herba Studio. Próbka.
Świetnie chłodzi po wysiłku fizycznym. Przynosi ulgę. Dobry, choć po próbce ciężko ocenić do końca jego skuteczność.

15. Eucerin Kojące Mleczko do ciała 12% Omega. Próbka.
Niezwykle przyjemne. Wchłonęło się błyskawicznie i skóra po nim była jedwabista i świetnie nawilżona. Zachęciło mnie to do zakupu pełnego opakowania i jak wykończę zapasy, pewnie go kupię.

16. Korres Juniper and Rum Showergel. Żel pod prysznic.
Znakomity skład. Kosmetyk bardzo polubiłam. Woń nie każdemu się spodoba. Specyficzna, ale niepowtarzalna zarazem. Dla mnie to zapach świetnej gatunkowo whisky:) Pieni się ok i skóra po nim jest miękka, lekko nawilżona. Kupiłam okazyjnie na Truskawce i czasem warto tam polować na przeceny tej marki. Niestety w Polsce w Sephora te żele są bardzo drogie i w regularnej cenie na bank ich nie kupię. Żel jednak godny polecenia.

17. Balea Olejek pod prysznic.
Niezwykle podobny do słynnego olejku z Nivea. Jednak moim zdaniem mniej wydajny. Jest rzadszy. Wiem, że w Niemczech kosztuje grosze i jak będziecie mieli okazję polecam kupić, bo naprawdę fajny. Prysznic z nim to przyjemność. W Rossmannie u nas możecie dostać odpowiednik jego w postaci olejku Isana czy też wspomnianego Nivea.

18. Soap&Glory Clean On Me. Żel pod prysznic.
Duża butla 500 ml. Cudowny zapach! Zakochałam się w nim. Świetny dozownik z pompką. Rewelacyjne opakowanie, także pod względem grafiki. Miałam kilka miesięcy i totalnie mi się nie znudził. Pachnie luksusem:) Przy tam wydajny, bardzo kremowy, nie wysusza, nie podrażnia, ładnie się pieni, idealna konsystencja i cudny pastelowo-różowy kolor:)

Chętnie poczytam Wasze opinie na temat moich zdenkowanych, jeśli jakiś produkt testowaliście. A może czymś Was szczególnie skusiłam?:)

Przypominam także o prostym konkursie u mnie. Wartko spróbować wygrać greckie kosmetyki:)

Magda

PS. Przepraszam za zdjęcia w tym poście, ale coś mi program do foto dziś totalnie zwariował i nie chciał współpracować:(

wtorek, 29 stycznia 2013

KONKURS! Mythos i Drops - nagrody za ponad 100 PLN! Termin do 17.02.

Spory czas temu zapowiadałam kolejny konkurs z greckimi kosmetykami. Dziś z nim ruszamy.

Pytania konkursowe:
Ile różnych mydeł marki Mythos dostępnych jest w sprzedaży w Polsce?

Podpowiedź znajdziecie na stronie dystrybutora i jednocześni w sklepie internetowym www.flax.com.pl.

Fundatorem nagród jest Flax Produkty Naturalne. Przesyłka realizowana jest na mój koszt.

Zgłoszenia tylko przez formularz poniżej. Jedna osoba - jedno zgłoszenie.


Nagrody:

1. Mythos Bio Fluid nawilżający. Skóra mieszana i tłusta. 50 ml.

5. Próbki Mythos:
- mleczko do ciała - 2 x 7 ml
- maska do włosów - 3 x 7 ml


Łączna wartość nagród to ok. 118 PLN.

Regulamin konkursu:

1. Konkurs trwa od 29.01.13 do 17.02.13 do godz. 23:59.
2. Przeznaczony jest dla pełnoletnich użytkowników lub dla niepełnoletnich za zgodą rodziców. Pamiętajcie, że musicie podać mi adres do wysyłki, jeśli wygracie. Wysyłam tylko na adres w Polsce.

3. Aby wziąć udział w zabawie należy spełnić następujące warunki:
- być publicznym obserwatorem mojego bloga, nie anonimowym (1 los)

wypełnić formularz i podać odp. na pytanie w nim zawarte
- obowiązkowe jest także podanie swojego nicku pod jakim obserwujecie mój blog i maila
- pamiętajcie by nie pisać odpowiedzi w komentarzach, liczą się tylko zgłoszenia przez formularz

4. Dodatkowe losy można zdobyć przez:
- polubienie mojej strony fanpage na Facebook (+2 losy)
- dodanie mojego bloga do blogrolla (+ 1 los)
- dodanie na swoim blogu notatki o konkursie (+ 2 losy)
- dodanie w pasku bocznym swojego bloga banera z info o konkursie (+ 2 los),
- pierwsze 5 osób z listy najaktywniejszych komentujących na blogu dostają + 2 losy.
Łącznie do zdobycia 10 losów.

5. Zgłoszenia z blogów, które są stworzone tylko do brania udziału w zabawie będę anulować.
6. Wyniki ogłoszę w ciągu 5 dni od zakończenia konkursu.
7. Nagrodę wysyłam Pocztą Polską do 7 dni od otrzymania adresu szczęśliwej osoby.
8. Na adres szczęściarza czekam 5 dni od dnia ogłoszenia wyników.
9. Rozdanie obejmuje przesyłkę z produktami marki Mythos i Drops (jak na zdjęciu). Wygrywa jedna osoba.
10. Losowania dokonam z wszystkich prawidłowych odpowiedzi.
11. Jedna osoba może zgłosić tylko jeden udział. W innym przypadku zgłoszenia będą anulowane.

Zdjęcie do umieszczenia w pasku bocznym:



Powodzenia!
Magda

Pamiętaj. Warunkiem udziału jest tylko odp. na pytanie i obserwowanie bloga oraz podanie maila. Pozostałe opcje są dodatkowe i nieobowiązkowe.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

Czas oddzielić mężczyzn od chłopców! Najczęściej używana kolorówka 2012.

Kiedy zebrałam na stole kolorówkę, jaką najchętniej używałam w 2012 roku i jaką bardzo polubiłam, wyszło jak poniżej.


Postanowiłam jednak oddzielić mężczyzn od chłopców i wybrać z nich oczywiście facetów:)
Zaprezentuje Wam dziś kosmetyki makijażowe jakie w miarę regularnie używałam w 2012 roku i jakie towarzyszyły mi przez min. 6 miesięcy (takie moje własne założenie). Zdecydowana większość jest ze mną dłużej niż rok. Część z nich wcale nie jest najlepszych w swojej klasie, jakie przyszło mi testować. Jeśli jednak pod koniec roku znalazłam coś lepszego w danej kategorii, do niniejszej listy nie weszło. Nie było bowiem ze mną na tyle długo, by uznać za stosowane często w minionym roku.

I. TWARZ

1. Przez ok. 8-9 m-cy ubiegłego roku stosowałam zamiast podkładu krem BB Lioele Dollish w nr 2 (odcień zielonkawy). Dlatego na mojej liście "mężczyzn" nie ma żadnego podkładu. Ten krem skutecznie je zastąpił. Przez ten czas chyba tylko z 4 razy nałożyłam fluid. Dla mnie ten produkt to odkrycie nie tylko roku ale chyba i życia. Zdecydowane KWC. Tego szukałam od lat! Dla skóry naczynkowej znakomity! Uwielbiam go. Skończył mi się około tygodnia temu i aktualnie czekam na kolejne opakowanie. Chyba nie potrafię już bez niego żyć:) Pobija u mnie podkłady na łeb i szyję.


2. Puder Mac Mineralize Skinfinish Natural w kolorze Light Plus.
Najlepszy puder jaki do tej pory miałam. Świetnie matuje na bardzo dlugo, bez efektu maski czy biszkopta. Niewidoczny na twarzy. Ukrywa pory. Wydajny. Znakomicie się nakłada. Kolor dla mnie trafiony rewelacyjnie.
Wykończyłam go ok. 2 tyg. temu i już za nim tęsknie, choć aktualnie postanowiłam zużyć resztki wszystkich innych pudrów jakie mam.


 3. Korektor Maybelline Pure Cover Mineral. 
Używałam go na twarz, ale także świetnie sprawdza się pod oczy. Jeden z ulubionych kosmetyków i na bank ponownie go kupię. Kolor 02 Natural jest dla mnie świetny. Nigdy nie miałam równie dobrze dobranego kolorystycznie korektora. Był ze mną prawie dwa lata i skończył się na początku stycznia. Wydajny, wtapia się znakomicie w skórę, podkład. Nie wchodzi w załamania, nie waży się, jest trwały, nie podkreśla suchych skórek, tuszuje większość niedoskonałości. Aplikacja niezwykle prosta i szybka.


4. Korektor rozświetlający pod oczy Collection 2000 Lasting Perfection Concealer w kolorze 01 Fair.
Pod oczy naprawdę rewelacyjny. Daje piękne rozświetlenie, a biorąc pod uwagę jego cenę to już w ogóle produkt bomba. Dokładnie rok temu o tej porze byłam w Londynie i tam właśnie go kupiłam. Starczy mi chyba jeszcze na rok. Nie wchodzi w załamania skóry, jest bardzo kremowy, trwałość niesamowita. Polecam! Jedynie napisy na opakowaniu już po 2 tyg. używania totalnie zniknęły.



5. Bronzer do konturowania NYC Smooth Skin Bronzing Face Powder w kolorze 720A Sunny.
Mam go 11 m-cy. Skusiłam się na niego, gdy wykończył mi się ukochany NARS Laguna. Nie pobija tego drugiego, ale towarzyszył mi przez cały rok i naprawdę jest świetny. Bajeczne rozcieranie. Kolor idealny dla mnie. Nie sposób zrobić sobie nim krzywdy. Super lekkie opakowanie. Rewelacyjna wydajność. Matowy bez żadnych drobinek. Nie ma pomarańczowych tonów. Trwały. Z tego co wiem jest uważany za tańszy odpowiednik jednego z bronzerów Dior.




II. POLICZKI

1. Rozświetlacz Bobbi Brown Shimmer Brick Compact. Kolor Pink Quartz. 
Kosmetyk, który nigdy się nie kończy:) Mam go dwa lata. Może być używany także jako róż czy cienie. Uwielbiam jego efekt pięknej tafli i to, że nie ściera się wcale nawet przez kilkanaście godzin.



Nie jest tani. Absolutnie jednak nie żałuję wydanych pieniędzy, szczególnie że kupiłam go na sporej promocji. Jednym nim mogę wykonać w zasadzie 3/4 makijażu na szybko. Bardzo zmienia twarz na plus, nawet jeśli miałyśmy zarwaną noc. Mój KWC na zawsze.



2. Róż do pliczków Maybelline Dream Touch Blush w odcieniu 04 Pink.
Nigdy nie myślałam, że tak polubię róż w kremie. Pięknie się rozciera i łączy ze skórą. Daje cudowne wykończenie. Trwałość w porządku, choć tu mogłoby być jeszcze lepiej. Posiadam drugi kolor 03, ale ten zdecydowanie wolę. 04 ma inne bardziej satynowe wykończenie i taką ładniejszą daje poświatę. Pobił lubiany wcześniej przeze mnie blush w kremie z Inglota.



3. Drugim bardzo często używanym różem przeze mnie jest Mac Sheertone Blush Tenderling.
Kocham ten kolor. Dla mojej naczynkowej skóry wyborny! Może nie widać tego na zdjęciach, ale ma oprócz różowych lekko brązowe tony. Jest zupełnie matowy.



Róże MACa co by nie mówić mają świetną jakość. Rozcieranie, wydajność, trwałość - wszystko extra. Mam 3 inne kolory. Wszystkie mi się podobają, ale po ten sięgam najczęściej.



III. OCZY

1. Cienie
Odkąd mam wykonane kreski permanentne, mój makijaż oczu jest bardzo prosty. W 2012 roku ograniczałam się w głównej mierze do jednego cienia na powiece lub góra dwóch. Często w ogóle żadnego koloru nie kładłam, poza rozjaśnieniem powieki cielistym cieniem Bell i rozświetlaczem pod łukiem brwiowym. Jeśli już malowałam oczy najczęściej używałam skomponowanej własnej paletki 4 cieni:
- Mac Satin Taupe
- Mac Patina
Inglot 395 - niezawodny rozświetlacz pod łuk brwiowy i w kąciku oka
- Kobo Caffe Latte




Uwielbiam te cienie. Nigdy mnie nie zawiodły i mogę nim wykonać zarówno dzienny jak i bardziej imprezowy makijaż. Czasem łącze je razem, a czasem wystarczy jeden czy dwa, by oko dobrze wyglądało. Zabieram też ten zestaw na wszystkie wyjazdy.

Wspomniałam też wyżej o cieniu Bell nr 145. To mój ulubieniec od lat. Jest matowy, w idealnym kolorze wanilii.
Nakłada się bajecznie i pięknie ujednolica kolor powieki. Żaden inny cień u mnie nie robi tego tak dobrze. Rozjaśnia, wyborny pod łuk brwiowy, jeśli preferujemy w tym miejscu matowe rozjaśnienie. Ja utrwalam nim także korektor pod oczami. Wyśmienity to rozcierania ciemniejszych kolorów. To przez 6 lat 2 lub 3 opakowanie. Nie rozstaje się z nim. Duże KWC!


2. Baza pod cienie Urban Decay Eyeshadow Primer Potion.
Jest ze mną prawie 2 lata. Jutro będę bawić się w jej rozcinanie. Do tej pory najlepsza jaką miałam. Cienie trzymają się bez naruszenia do czasu demakijażu. Z moimi bardzo tłustymi powiekami baza to konieczność.

  
3. Kredka cielista na linię wodną Schlecker Basic Eyeliner Kajalstift.
Żadna biel, róż, ale prawdziwie cielista, znakomita kredka. Super otwiera oko. Kosztuje grosze. Nie uczula, nie spływa, aplikuje się bardzo dobrze. Jest trwała i nie łzawią mi po niej oczy. Dobrze się temperuje i jest ze mną ok. 2 lat.


 4. Tusze do rzęs.
Przez miniony rok towarzyszyły mi dwa ulubione.

CoverGirl LashBlast Luxe Mascara. Uwielbiam te tusze. Piękna czerń. Wydłużają, pogrubiają, pięknie rozdzielają włoski. Nie odbijają się i nie kruszą. Zdecydowane KWC. Miałam z 4 opakowania w różnych kolorach. Chyba ukochana to jednak pomarańczowa, ale czerwona jest tuż za. Do tej pory tych mascar nic chyba u mnie nie pobiło. Jedynie minus za brak dostępności w PL w normalnej sprzedaży.

MAC False Lashes Mascara. Robi w zasadzie wszystko to co ta powyżej. Jest jednak droższa. Przez cały czas użytkowania nie zmienia konsystencji. Znakomita i bardzo trwała. Przetrwała testy na deszczu, mrozie, śniegu ale też w upale. Nie jest wodoodporna. Pięknie rozdziela rzęsy. Polecam, choć dość droga. Ja aktualnie wrócę ze względu na cenę do LashBlast. Niewykluczone jednak, że kiedyś ponownie sięgnę po tą z z MAC.



IV. BRWI


Regularnie wykonuje hennę. Moje brwi zatem nie wymagają porannego przyciemniania. Poza tym nie mam ubytków w brwiach. Akurat tu włosy mam dość bujne i nie muszę ich uzupełniać. Problemem jest to, że rosną sobie w dół i ciężko je ujarzmić. Idealnego sposobu na nie jeszcze nie mam, ale najlepiej dotychczas sprawdza się u mnie: Wzmacniająca odżywka do rzęs z Celii. Koniecznie żółta, bo są jeszcze inne kolory. Opakowanie jest tragiczne, nadruk schodzi po kilku dniach, ale sam kosmetyk dobrze utrwala włoski, zdecydowanie lepiej niż wszystkie żele do tego stworzone. Nie daje koloru. Kosztuje grosze i to moja druga tubeczka.


 V. USTA

Jestem fanką produktów do ust i akurat tu kolorówkę bardzo często zmieniam. Najtrudniej było mi wybrać z tej kategorii najczęściej używane pomadki i błyszczyki. Wyselekcjonowałam w końcu 2 szminki i 2 błyszczyki.

 

1. Pomadka Estee Lauder Pure Color Crystal Lipstick 301 Crystal Baby.
Piękny kolor na każdą okazję. Idealny róż. Pasuje do wielu makijaży czy stylizacji. Eleganckie opakowanie. Uwielbiam ją za wykończenie jakie daje na ustach. Nie waży się, ściera równomiernie, nie wysusza. Jest ze mną szmat czasu, a nigdy mi się nie nudzi. Cenię ją za uniwersalność. 


2. Szminka Lancome Rouge In Love 322M Lipstick.
Kupiłam okazyjnie w salonie kosmetycznym tester prosto z Francji. Kosztował mnie 30 PLN. 
Zakochałam się w tym kolorze. Niezwykle trwała pomadka, a przy tym nie wysusza skóry ust i wybornie się aplikuje. Bardzo często kiedy mam ją na ustach, dostaje pytania co to?:) Jakość niesamowita i odcień jaki nigdzie indziej nie spotkałam. Więcej zdjęć tu >>. Bez wątpienia najlepsza moja szminka. Pobiła wszystkie pomadki Mac i Chanel jakie miałam do tej pory. Żałuję tylko, że jak na razie mam ją jedną marki Lancome.
 
  

 3. Błyszczyk Astor Soft Sensation Liquid Care Lip Gloss. Kolor 103 Nude Rose.
Mam drugi kolor, ale ten to zdecydowany faworyt. Zauważyłam, że różne odcienie tego kosmetyku mają inne wykończenia. 103 jest satynowy, ale daje taką idealną piękną poświatę. Ma dobre krycie. Nie lepi się, konsystencja akurat. Zero drobinek. Aplikacja szybka. Kolor wymarzony jak dla mnie. Długo szukałam takiego brudnego różu nude. Świetna jakość.


4. Błyszczyk Yves Rocher Couleurs Nature.
Nie wiem jaki to kolor dokładnie, ale chyba truskawka. Jest ze mną bardzo długo i stale zajmuje miejsce w pierwszej trójce. Tworzy przepiękną taflę na ustach. Ma leciutkie, eleganckie drobinki. Nawilża i pachnie kusząco. Jak na błyszczyk bardzo trwały. Nakładanie to bajka.

 

Poznaliście "mężczyzn", a chcenie poznać "makijażowych chłopców" 2012 roku?:)

 Jeśli chcecie bym zrobiła osobną recenzję, któregoś z kosmetyków wymienionych w tym poście, śmiało piszcie. Szykuje także post o najczęściej używanych produktach pielęgnacyjnych 2012 roku.

Wszystkiego naj!
Magda