czwartek, 24 maja 2012

Muzyka fimowa i cały ten jazz:) Moje muzyczne miłości...

Dziś rozpoczął się Festiwal Muzyki Filmowej w Krakowie.

Żałuję niezwykle, że nie mogę tam być, jak miało to miejsce przez ostatnie lata.

Muzyka filmowa to absolutnie coś co kocham i towarzyszy mi bardzo często.
Szczególnie uwielbiam ją podczas jazdy samochodem.

Z różnych przyczyn w tym roku nie mogłam stawić się w Krakowie.
Niestety:(

Ale cały dzień słucham RMF Classic i relacji z przygotować to tego wydarzenia i samej muzyki jaka tam rozbrzmiewa
i będzie jeszcze słuchana.

Zazdroszczę niezwykle tym, którzy dziś mogli w ramach festiwalu zobaczyć film "Pachnidło: Historia mordercy" i posłuchać na żywo muzyki do tej ekranizacji.
Jest przepiękna. Podobnie jak cudny film.

Ja musiałam zadowolić się transmisją radiową - ale i tak jestem urzeczona wykonaniem.

Festiwal trwa od dziś to jest 24-26 maja 2012.
Jeśli jesteście z Krakowa czy jego okolic albo macie możliwość pojechać tam - zachęcam.
Niesamowicie emocjonujące przeżycie.
 
Długo by opowiadać o tym dlaczego lubię ten rodzaj muzyki.
Może dlatego, że nie wymaga słów, może dlatego że kocham kino.
Może dlatego, że generuje ona u mnie takie emocje jakie ciężko opisać.
Uspokaja, kiedy trzeba pobudza.
Innym razem pomaga w tworzeniu, działaniu, a jeszcze innym jest wytchnieniem od nawału obowiązków.
Nie umiem przejść obok niej obojętnie.
Wzrusza, czasem denerwuje, dodaje energii a czasem koi - ale zawsze to rodzaj emocji nie do zapomnienia.

Dla mnie to też bardzo istotny element kina.
Choć tak, wiem, wiem - kinematograf stworzono dla obrazu!:)

Jeśli chcecie więcej poczytać o festiwalu zapraszam na stronę: http://www.fmf.fm/pl.
Może jak nie w tym roku, to za rok zaplanujecie by się wybrać i wtedy wspólnie się tam spotkamy?

Poza tym Kraków jest taki urokliwy. Mam do niego ogromny sentyment od lat.
Przeżyłam w nim piękne chwile i zawsze lubię tam wracać...

Muzyka filmowa to moja pasja, chyba też z innego powodu. Patriotycznego:)
 W Polsce mamy naprawdę wybitnych światowych kompozytorów tworzących ten rodzaj muzyki. Czasami większa część z Nas nawet nie wie, że komponują oni z największymi tego świata i są zapraszani do bardzo znanych projektów.
Wystarczy chociażby podać nazwisko Wojciecha Killara czy Leszka Możdzera.


Właście Leszek Możdzer...Od lat jestem zakochana w jego twórczości.
Maniakalnie słucham jazzu.
Nie wyobrażam sobie w zasadzie dnia od nie posłuchania choć jego "kawałka".

Nie mogę być na Festiwalu w Krakowie.
Ale dziś kupiłam karnet na dwa dni innego wydarzenia - Enter Music Festival.
To festiwal muzyki jazzowej stworzony właśnie przez L. Możdzera.
Jest jego pomysłodawcą i dyrektorem artystycznym.


Pierwszy raz festiwal odbył się rok temu. Oczywiście byłam.
Dla mnie było to wręcz metafizyczne przeżycie.
Coś niesamowitego.
Uroku koncertom dodało przepiękne otoczenie.
Miejscem festiwalu jest bowiem Plaża nad Jeziorem Strzeszyńskim w Poznaniu.

Wyobrażacie sobie? Siedzicie w stworzonym amfiteatrze na plaży, a za sceną piękne jezioro!
Miejsce wyborne! Koncerty trwają do później nocy.
Tafla jeziora skrzy, wieje ciepły wiatr, gra piękna muzyka, a drzewa pachną wiosną i nadchodzącym latem...
Nawet ogromna burza jaka miała miejsce rok temu podczas jednego dnia festiwalu, nie zburzyła programu.
Była ogromna ale niezwykle zjednoczyła słuchaczy.

Mam nadzieję, że w tym roku będzie równie przepięknie jak rok temu.
A może nawet lepiej! (Jednak bez burzy:))
Cudowni też ludzie przychodzą na takie festiwale! Można nawiązać niezwykle znajomości na dłużej.

Za niecałe zatem dwa tygodnie - kierunek - Poznań!:)

Jeśli macie ochotę posłuchać wybornej muzyki zapraszam Was gorąco.
Enter Music Festival odbywa się 5-6 czerwca 2012 w Poznaniu.
Strona: http://enterfestival.pl/.

Ja tam będę. A może też ktoś z Was?

Lubicie muzykę filmową lub jazz?
A może to zupełnie nie dla Was?
Chętnie posłucham jakiej muzyce się oddajecie bez reszty.

Jak będziecie chcieli następnym razem opowiem Wam jaka muzyka filmowa szczególnie ujęła moje serce i jakie utwory słucham od lat do wręcz do złudzenia:)

Chętnie podzielę się też tym co w jazzie tak ubóstwiam.

Magda

środa, 23 maja 2012

Zakupy sztucznej biżuterii w Chinach - kilka drobiazgów. eBay rządzi!

Poczyniłam ostatnio małe zakupy na eBay w Chinach.

Zakupy biżuteryjne.

Przeglądając strony sprzedawców z tamtej strony świata zobaczyłam, że praktycznie większość sztucznej biżuterii jaką widzimy w H&M, Rossmann, Diva itp. można dostać u nich czasem nawet do 10 razy taniej.

Identyczne modele, wzory, kolory.
Przesyłki są najczęściej bezpłatne - przynajmniej do Polski.

Zakupy wykonałam jakieś 3 tyg. temu kiedy to kurs dolara był niższy, zatem i ceny lepsze.
Teraz waluta niestety szaleje:(

Oto co kupiłam:




Kolczyki perełki ze złotymi elementami i kokardką.
Cena: $1,99.
Są bardzo ok. Choć myślałam, że będą mniejsze.
Nie są jakieś bardzo duże ale też nie drobne, a z aukcji wydawało mi się, że będą delikatniejsze.
Jednak jestem z nich zadowolona.
Będą pasować do wielu stylizacji.


Kolejne kolczyki to romby. Są lekko wypukłe, stożkowe.
Bardzo mi się podobają.
Nimi chyba najbardziej się cieszę. Nigdzie takich u nas w sklepach nie spotkałam.
Kolor jakby starego złota (są jeszcze dostępne w kolorze srebrnym i nie wiem czy ich też nie kupię).
Wielkość dokładnie taka jaką chciałam.
Pasują w zasadzie do wszystkiego.
Bardzo porządnie wykonane. A za cenę $2,99 to już naprawdę super!


 A tym razem wiszące. Kształt jajka.
Tu też jak w przypadku tych pierwszych myślałam, że będą mniejsze.
Są dość spore. Wykonane bardzo ok.
Lubię kolczyki na łańcuszkach przewlekanych przez ucho.
Zastanawia mnie jednak czy kolczyki utrzymają się wisząc:)
Nie są ciężkie, średnio lekkie, ale mam obawy czy nie będą spadać.


W ogóle to nie wiem czy jednak nie są zbyt tandetne.
za dużo chyba tego złota i taki mocny odcień.
Pomyślę czy je będę nosić i do czego.
Może się przekonam, bo jak na razie jestem sceptyczna.
Koszt $1,99.

Odkryłam też, że można je nosić na wiele sposobów regulując długość łańcuszkiem.
"Jajko" może być nawet przy samym uchu a łańcuszek na długo.
Daje to zatem kilka opcji.
Podoba mi się motyw siateczki, ale zobaczymy jak z praktycznością ich noszenia i czy się oswoję:)
Ostatnio złoto bardzo mi się podoba, choć głownie noszę prawdziwe.


 Teraz pora na naszyjniki, wisiory itp.



Czarno-srebrna plecionka.
Głównie kupiłam z myślą o czarnych bluzkach, sukienkach i prostych strojach, gdzie ozdobą ma być tylko jeden ten dodatek.
Jest efektowny i naprawdę bardzo ok.
Jak dla mnie jednak musi być zakładany już bez większej liczby biżuterii czy innych akcesoriów.
Miałam okazję już go nosić z małą czarną i naprawdę ładnie wygląda.
Nawet pytano mnie w jakim sklepie jubilerskim go kupiłam:)

 
Kiedy mu się naprawdę na żywo przyjrzeć z bliska i mocno pomacać:) widać, że nie jest to szczyt jubilerskiego kunszt:), choćby ze względu na użyte materiały.

Sam wygląda lekko tandetnie, ale byłam zaskoczona, że w połączeniu ze strojem - zyskuje.


Na co dzień dla mnie odpada. Szczególnie latem przy upałach - kiedy praktycznie wszystko na szyi mi przeszkadza i mnie drażni.
Ale na wyjścia - super!
Kosztował $4,29.



Ten naszyjnik jest już dość znany.
Oczywiście nie mam oryginału.
Czarny ze złotymi elementami.
Pasuje do małej czarnej ale też np. do białej koszuli.

Jakość - słaba. Wykonany dość kiepsko.
Nie widać jednak tego gdy go nosimy i prezentuje się ok.
Ale jak zdejmiemy - trzymając w łapce, widać jaka to masówka:)
Na zdjęciach na aukcji prezentował się lepiej niż w rzeczywistości.
Nie odbiega jednak od całej masy biżuterii jaką kupujemy często w sieciówkach w PL.
Cena: $3,99.

 
Plus za to, że jest bardzo lekki i praktycznie nie czuje się go na sobie, a to bardzo lubię.

 
 
Na koniec naszyjnik jaki najbardziej mi się podoba i jestem z niego niezwykle zadowolona.
Lekki, subtelny, wiosenno-letni.
Prezentuje się pięknie z białymi bluzkami i nie tylko.
Zapłaciłam za niego $3,99.


Naprawdę ładnie wykonany. Tu jakość mnie zaskoczyła.
Pasuje na każdy dzień i od święta także.
Przynajmniej do moich strojów:)


Ogólnie z zakupów jestem zadowolona.
Wiadomo, że to nie jakość Apart czy Kruk:)
Ale za takie ceny cudów nie ma co się spodziewać.
Dobrze, że przesyłka jest bezpłatna - bo gdybyśmy mieli płacić jeszcze te koszty - byłoby to mało opłacalne.

Co do całej obsługi sprzedawcy to nadanie błyskawiczne.
Na paczkę czekałam około 7-8 dni.
Wszystko świetnie zapakowane.

Czaję się jeszcze na inne drobnostki.
Ale jak na razie jeszcze się nie zdecydowałam czy je zakupię.

A ostatnio w Rossmann zakupiłam takie kolczyki.





Czasami naprawdę w tych drogeriach kosmetycznych można dorwać całkiem ładną biżu:)

Jestem ciekawa waszych opinii na temat moich zdobyczy.
Dzielcie się śmiało.

A czy Wy kupujecie sztuczną biżuterię w Azji?

Pozdrawiam Was w te upały!
Mam nadzieję, że dajecie radę.

Magda

czwartek, 17 maja 2012

Tarta ze szpinakiem i serem Ricotta. Smacznie, prosto, szybko i pożywnie:)

Co tu dużo ukrywać. Lubię jeść i jestem smakoszem:)
Na całe szczęście lubię też gotować.

Generalnie kuchnia to miejsce w jakim uwielbiam przebywać.
Pasjami oglądam też filmiki z przepisami na YT i generalnie w internecie, bo telewizora nie posiadam.
Od dłuższego czasu szczególnie jestem fanką filmów Michała - gotowanieWsieci.
Co tu dużo mówić. Prawdziwy mistrz! Polecam jego kanał YT z całego serca, choć pewnie już wszyscy Michała świetnie znają.

Ale do rzeczy Madzia, do rzeczy!

Dziś zrobiłam tartę i podzielę się z Wami przepisem na to pyszne, proste w wykonaniu danie.
Pewnie dla wielu z Was to nie będzie żadne odkrycie, ale może kogoś natchnie do zmajstrowania
po raz pierwszy takiego posiłku?:)

Lecimy zatem z Tartą ze szpinakiem!

Oryginalnie tartę powinno przygotowywać się na kruchym cieście.
Na takim ją wolę. Wg mnie jest wtedy smaczniejsza.
Czasem robię większą ilość ciasta kruchego, dzielę na porcje i zamrażam.
Potem jak znalazł.

Jak macie więcej czasu, to tuż przed zrobieniem tarty możecie wykonać ciasto kruche świeże.
W niektórych sklepach czasem też spotykam takie ciasto gotowe.

Można też iść kompletnie na łatwiznę i użyć ciasta francuskiego.
Dziś właśnie taka "łatwizna" miała miejsce w mojej kuchni:)

Składniki na tartę:
- ciasto francuskie lub kruche

Farsz:
- szpinak świeży lub mrożone kulki szpinaku (liści) – cała paczka
- cebula – 1 -2 szt.; może być też czerwona lub mieszana
- 3-4 ząbki czosnku – w zależności od upodobania, może być mniej
- ser Ricotta – jedno opakowanie (opcjonalnie inny ser jak feta, mozzarella czy ser kozi)
- 3-4 jajka (ja zwykle dodaje trzy, ale to zależy od wielkości)
- ser żółty lub mozzarella do posypania na wierzch
- sól, pieprz, zioła prowansalskie, bazylia lub inne dowolne przyprawy
- szczypta gałki muszkatołowej
- dodatkowo może być jakaś wędlina, szynka, bekon itp.
- oliwa do podsmażenia
- mała łyżka masła do smaku


Jak się do tego zabrać?

Pokrojoną drobno cebulę przysmażam na dosłownie kilku kroplach oliwy z oliwek (może być także inna oliwa czy olej). Dodaje posiekany czosnek (lub wyciśnięty przez praskę, ja wolę siekany). Smażę krótko by się nie palił i nie stał się przez to gorzki. Dodaje szpinak.

Dziś akurat dodałam mrożony. Zalecam kulki liści szpinaku, bo mrożony taki w „mazi” jest koszmarny.
Ale oczywiście najlepsze są świeże liście szpinaku.

Wszystko mieszam dokładnie. Przyprawiam solą, pieprzem, bazylią, gałką, ziołami. Szpinak świetnie komponuje się ze sporą ilością pieprzu, odrobiną gałki i właśnie ukochanym przeze mnie czosnkiem. Ale oczywiście możecie dodać inne przyprawy wedle uznania.

Duszę wszystko kilka minut, aż szpinak się rozmrozi i wszystko dobrze się połączy. Pod koniec dodaje małą łyżkę masła dla smaku.

Zdejmuje z ognia i mieszam farsz z serem ricotta bardzo dokładnie. Na koniec wbijam roztrzepane wcześniej całe jajka i też dokładnie mieszam. Farsz musi być w miarę jednolity.

Haha! Tu wygląda to trochę jak gruby naleśnik:) Ciasto francuskie żyje czasem swoim życiem:)
Formę do tarty wykładam ciastem. Nakuwam go widelcem po całości. Wkładam do piekarnika na około 7-8 minut by się lekko podpiekło. Tyle wystarcza mi dla ciasta francuskiego. Z kruchym będzie to trochę dłużej trwało.

Czas zależy też od piekarnika jaki macie. Ja włączam termoobieg i wkładam go właśnie na taki okres i piekę w temperaturze około 170-180 stopni na drugim drugim poziomie od dołu (wcześniej piekarnik nagrzewam).

Po wyjęciu ciasta, nakładam na niego farsz aż po same brzegi. Wierzch posypuje obficie serem.

Tym razem użyłam włoskiej mozzarelli, ale zwykły twardszy ser żółty też będzie ok.

Całość piekę około 20-22 min. w temp. 190-200 stopni. To też zależy od ustawień Waszego piecyka.

Na bank będziecie wiedzieć, kiedy tarta jest gotowa:)


Do farszu możecie też dodać wszelkiego rodzaju pokrojoną wędlinę np. bekon, szynkę itp.
Jeśli ją dodaje podsmażam lekko na początku wraz z cebulką i czosnkiem.
Tarta świetnie też smakuje z pokrojonymi w kostkę pomidorem (1-2 szt. wystarczą) lub też
z suszonymi pomidorami pociętymi w paseczki. Pychota!

Ser Ricotta możecie też zamienić na ser feta czy mozzarella. Wtedy kroicie te sery w kostkę i wrzucacie do farszu szpinakowego. Możecie też pomieszać kilka rodzajów sera np. też koziego. Ja czasem tak robię, choć wg mnie właśnie z Ricottą wychodzi ta tarta najsmaczniejsza!


Jeśli nie macie formy do tarty spokojnie możecie zrobić ją w tortownicy.


Ja jakiś czas temu nabyłam formę do tarty z fajnie wyjmowanym łatwo dnem i polecam bardzo takie rozwiązanie.
Wygląda to tak:

A i jeśli używam ciast francuskiego nie smaruje niczym formy i nie wykładam jej papierem.
Ciasto francuskie jest tłuste i nie ma problemu z przywieraniem.
Gdy idzie w ruch ciasto kruche - formę smaruje normalnie.


Pozostaje mi zachęcić Was do wykonania tego przepisu we własnych kuchniach
.
Podzielcie się koniecznie potem ze mną jak poszło i czy smakowało?


Chcę jeszcze dodać, że całkiem niedawno jedna z Youtubowiczek – przemiła Ala (alusia842), zamieściła na swoim kanale film z wykonaniem tarty w zasadzie niezwykle podobnej (jak nie identycznej) jaką robię ja. No w końcu nie jest to jakiś tajemny przepis:)

Swoją tarte wg wyżej podanego przepisu robię od lat i byłam mile zaskoczona kiedy zobaczyłam, że we Włoszech gdzie mieszka Ala robi się ją tak samo.
http://www.youtube.com/watch?v=Ybe2xHNznDA&feature=plcp

Zapraszam na jej filmik. Tarta w wykonaniu Ali chyba wizualnie wyszła efektowniej, ta kratka na wierzchu i w ogóle…:)
Ale moja też jest smaczna. Serio!:)

Powodzenia i smacznego!
Magda

wtorek, 15 maja 2012

Rosa - Biżuteria artystyczna autorstwa Ani. Cudny naczyjnik, bransoletka + kolczyki

Uwielbiam ludzi z pasją!

Nawet jeśli moje zainteresowania są inne, to zawsze chylę czoło przed osobami,
które oddają się tworzeniu i kochają to co robią.

Przez wiele lat nosiłam tylko prawdziwą biżuterię i nie uznawałam żadnej sztucznej.
W sumie wynikało też to z tego, że akurat w tamtym czasie takiej biżuterii było mało na rynku.

Około 3-4 lat temu mi się odmieniło:)
Wybór biżuterii wszelkiej maści jest teraz tak szeroki, że spokojnie można wybierać, przebierać i często znajdować naprawdę fajne "perełki".

Nadal oczywiście uwielbiam prawdziwą biżuterię, ale dodałam do niej także tą sztuczną.

Ostatnio też jest moda na tworzenie biżuterii ręcznie robionej - z czego tylko się da:) Tzw. hand made.
Sama kompletnie nie mam zdolności do takich prac, a przede wszystkim cierpliwości:)

Może i to proste i łatwe itd., ale wolę oddawać się innym zajęciom:)

Powiem szczerze, że też w dużej mierze w tego typu biżuterii znajduje niestety sporo ...no dobra powiem to "tandety" jaka mnie nie przekonuje i mało ma wspólnego z artyzmem.
Jest też w tym bylejakość i pewnego rodzaju infantylność, za czym akurat nie przepadam i co do mnie nie pasuje.

To nie znaczy jednak, że w tym całym gąszczu prac nie znajdują się prawdziwe rarytasy.
       
Jakiś czas temu trafiłam na blog przemiłej Ani - http://panoramalesage.blogspot.com/


Dziewczyna z pasją tworzenia i talentem.
Do tego niesamowicie kontaktowa i miła.

"Dzierga" - jeśli to tak można nazwać - piękną biżuterię.
Szczególnie przypadły mi do gustu produkty Rosa.


Zamówiłam u Ani naszyjnik - tuż przed majówką.
Zależało mi na czasie by móc go zabrać na wyjazd i Ania mimo naprawdę krótkiego czasu, wykonała mi go na czas.
Ogromnie jej za to dziękuję!


Rosa to naszyjniki, kolczyki i bransoletki.
Wykonywane są pod zamówienie. Możecie wybrać ich kolorystykę, długość.
Dopasować też bransoletkę pod objętość swojego nadgarstka.
Super sprawa, bo ja np. mam z tym zawsze duży problem, ze względu na bardzo szczupłą rękę w tym miejscu.


Rosa jest pięknie wykonana.
Efektowna, a zarazem delikatna.
Myślałam, że taki naszyjnik będzie mnie drapał po dekoldzie czy szyi i podrażniał, a mam skórę bardzo na to podatną.
Nic z tych rzeczy.
Rosa jest w ogóle prawie nie wyczuwalna. Jak piórko.
Miękka i subtelna.
Nie czujecie wcale, że nosicie taki dość spory naszyjnik.
I to właśnie lubię!


To taki rodzaj biżuterii, który spokojnie możecie założyć do wytwornej sukienki na jakieś większe wyjście, ale też do zwykłego codziennego stroju np. o jednym kolorze by nadać mu charakteru.
Zwykły T-shirt z takim naszyjnikiem od razu przestaje być zwykłą bluzką!

A do małej eleganckiej czarnej sama taka bransoletka, hmmm.....miodzio!


Ja zwykle latem w upały ograniczam ilość biżuterii.
Zarówno na rękach jak i szyi wszystko mi wtedy przeszkadza.
Rosa tak wygodnie się nosi, że nie czujemy, że ją mamy.
Dla mnie zatem jest wyborna na lato.
Przetestowałam ją w słonecznej Italii, więc wiem co mówię:)

Rosa w kolorystyce dla mnie nazwa się jabłonka:) Pięknie!


Tu na blogu u Ani zdjęcia mojego zestawu >>

Muszę też powiedzieć, że zwykle jest tak, że na żywo takie rzeczy wyglądają z lekka gorzej niż na zdjęciach.
Zanim dostałam przesyłkę - nawet się tego spodziewałam.
A tu proszę! Zaraz po rozpakowaniu stwierdziłam, że naszyjnik i bransoletka są nawet ładniejsze niż prezentują to zdjęcia. Super!

Ani dziękuję za miły kontakt. Za szybkość w realizacji i oczywiście za prezenty:)
Anno jesteś wielka!

Od Twórczyni Rosy dostałam do zakupów piękne kolczyki w prezencie.
Zobaczcie sami!


Anna tworzy oczywiście o wiele więcej innej biżuterii.
Zajrzyjcie koniecznie na jej bloga i na stronę na Facebooka gdzie znajdziecie wiele zdjęć i możliwości.

Osobiście uważam, że warto popierać właśnie takie osoby i ich pracę.
Jest indywidualna i niepowtarzalna.

Nie da się pewnie w pełni uniknąć wpierania dużych sieci sklepów, koncernów i chińskich potentatów itp.:), ale jeśli można choć trochę to ograniczyć...to czemu tego nie zrobić?


A jaką Wy biżuterię lubicie?
Chętnie poczytam.

Trzymajcie się!
Magda

sobota, 12 maja 2012

Leniwa cudna sobota. Dziś cieszy mnie wszystko:)

Cieszy mnie dziś wiele rzeczy.
Mimo, że od rana u mnie pada to jest ciepło i pięknie.

Po długim czasie słońca deszcz jest bardzo potrzebny.
Będzie pięknie zielono!:)

Pod oknem mam mały gaj bzowy i pachnie nim niesamowicie.


Mimo dużego deszczu biegałam dziś rano i czułam się cudnie.
Pokonałam nawet swój rekord czasowy:)
Uwielbiam takie dni kiedy nigdzie nie muszę się spieszyć i mogę robić to co kocham.

Wczoraj spędziłam miły wieczór w knajpce Mamma Mia na warszawskiej Saskiej Kępie i długo spacerowaliśmy po zakątkach tej dzielnicy.
Wieczór i noc była niesamowicie ciepła - jak w lipcu.

Miałam plan by jechać do Ikea - ale szkoda mi trochę dnia na chodzenie po sklepach.
Obawiam się też tłumów, a wolę tam jeździć kiedy jest mało ludzi.
Może wieczorem jednak się wybiorę...Zobaczymy.


Jak na razie piję włoską kawę z mojej ukochanej filiżanki.


Wstawiłam pranie.
Słucham Leszka Możdzera. Płyta Komeda jest moją ukochaną i gorąco ją polecam każdemu.
Nawet jeśli nie jesteście miłośnikami jazzu.


Cieszę się, że w środę posprzątałam generalnie całe mieszkanie - dzięki temu sobota jest tylko dla mnie:)

Raduje mnie jeszcze inna skromne "zjawisko".
Przybywa mi czytelników bloga.
Wiem, że nie jest ich jeszcze dużo. Ale cieszy mnie każda osoba i każdy komentarz i ślad jaki zostawiacie.
Bardzo Wam za to dziękuję.

Postanowiłam, że jak będzie Was 200 osób - zrobię małe rozdanie.
Kosmetyczne ale nie tylko:)

Zaraz zabieram się za przygotowanie prostego włoskiego obiadu.
Pójdą w ruch zakupy przywiezione z Toskanii.


Czeka mnie jeszcze małe sprzątanie w garderobie...ale nie wiem czy nie przełożę tego na jutro:)

Wieczorem na twarz pójdzie na bank spirulina ze Zrób Sobie Krem.
Potem maska czekoladowa - prezent z Niemiec od Agi - 82Inez.





Na włosy na noc olejek Sesa o jakim pisałam tu >>, a wcześniej kąpiel z dodatkiem ulubionego olejku naturalnego pomarańczowo-cynamonowego.


Na stopy i dłonie masło shea.
Świeczka z Yankee Candle - lewendowo-waniliowa.


 
Lampka wina i lektura książki "Potęga podświadomości" Joseph'a Murphy. Do jakiej co jakiś czas wracam.




Napiszcie koniecznie jak Wy spędzanie tą sobotę?
Leniwie, pracowicie?


A i może coś mi doradzicie?
Poszukuje kilku rzeczy i może mnie nakierujecie?

Marzy mi się miętowa marynarka/żakiet.
Niestety te jakie widziałam do tej pory są - jak mówi moja mama "jak psu z gardła":)
Materiał kiepski, skrojone fatalnie.
Inne niesamowicie drogie. Nie chcę wydawać kroci na marynarkę o kolorze w jakim raczej nie będę chodzić w koło czy cały rok i jaki nie do wszystkiego pasuje.
Może gdzieś widzieliście fajne w tym odcieniu?

Druga sprawa.
Chcę kupić tubę na pędzle.
Coś w stylu takiej jaką ma Sigma.
Byłaby ta od nich ok ale...kosztuje 20$ i prawie 15$ przesyłka. No ludzie!

Wszelkie sugestie i rady w tych tematach mile widziane.

Pozdrawiam Was serdecznie wszystkich i każdego z osobna:)
Magda